18 maja 2013

05. Wspomnienia ARIS


            W kominku wesoło trzaskał ogień, w kubkach parowała herbata. Za oknem panowała
szarość, chmury przykryły całe niebo nie pozwalając ostatnim promieniom słonecznym w tym roku musnąć gruntu. Leniwie sunące płatki śniegu zostały porwane przez hulający wiatr. Czas biegł powoli, ale czułem się jakby ów czas nigdy nie istniał, kiedy wpatrywałem się w biały puch miotający w powietrzu. Odwróciłem się w kierunku podopiecznych, którzy siedzieli przy stole i rozprawiali nad podręcznikiem do historii.
-                     ...Konrad Mazowiecki sprowadził krzyżaków do Polski, ponieważ myślał, że
mu pomogą – tłumaczył zawzięcie Claudius.
Elliot, chociaż niechętnie, pogodził się z nauką. Wkrótce po tym okazało się, że ma
wadę wzroku i musi nosić okulary. Nie potrafił powiedzieć czemu wcześniej nie zauważył (i to dosłownie), że ma krótkowzroczność. Ale stwierdził, że przystojniej w nich wygląda, po czym zabrał się do książek.
-                     Przecież to bez sensu – odrzekł blondyn. – Zajęli Pomorze i wywiązała się
wojna.
-                     Ale on o tym nie wiedział. Myślał, że pomogą Polsce. I pomogli, tylko że
później nie dał im zapłaty i zagarnęli Pomorze jako rekompensatę za walkę.
-                     To był głupek.
-                     On nie wiedział, że ta decyzja będzie zgubna – odezwał się spokojnie Alan. –
Nie wiemy też jak potoczyłyby się losy bez krzyżaków. Pewnie nie doszłoby do unii w Krewie, Polska i Litwa nie stałyby się Królestwem Obojga Narodów, a jeszcze Jadwiga być może nie poślubiła Jagiełły i wyszłaby za Habsburga, z którym była zaręczona.
Elliotowi rozszerzyły się oczy.
-                     Hej, spokojnie, nie nakręcaj się tak. Mogłoby być gorzej. Dotarło.
Zadowolony Alan uśmiechnął się. Wyglądało to przerażająco w połączeniu z opaską
zasłaniającą jego oczy. Jakby sama Śmierć przyszła i delikatnym wykrzywieniem ust zapraszała kolejnych potępieńców do swego tańca śmierci.

***

Tumany kurzu wzbiły się w powietrze, kiedy drzwi ustąpiły z przeraźliwym skrzypieniem. Czupryna białych włosów wsunęła się w szparę przy framudze.
            -            Straszenie tu ciemno - stwierdził Claudius i spojrzał na ścianę. - Jest włącznik światła!
            Gdy chłopak kliknął, nic się nie stało. Spróbował jeszcze kilka razy, ale nadal wokół panowały ciemności.
            -            Jest okno? - spytał Elliot, próbując coś dojrzeć nad głową kolegi.
            -            Nie. Musimy przynieść światło - rzekł arystokrata, po czym wycofał się na korytarz.
            -            Świeca?
            -            Daj spokój. Ty też masz odpały jak Vincent i bawisz się w X wiek? Latarki.
            Okularnik poczuł się urażony, jednocześnie zdziwił się temu stwierdzeniu. Zabawa w X wiek?
            -            A to macie latarki? Nigdy ich nie widziałem.
            Hrabia westchnął i zrezygnowany pokręci głową w zamyśleniu. Elliot zaczął się uważniej przyglądać chłopakowi. Czyżby Claudiusowi nie podobał się design budynku? Może chodzi o coś innego? Elliotowi nie przeszkadzała ta ,,zabawa w X wiek'', jak to wyraził szlachcic i uważał, że to ciekawa odskocznia od normalnego, szarego życia. Oczywiście, osiągnięcia techniki ułatwiały życie, ale nie były niezbędne.
            Claudius ruszył do oranżerii i zniknął za drzwiami do gabinetu. Elliot podreptał za nim i zobaczył, że chłopak przeszukuje potężne drewniane meble. Okularnik oparł się o futrynę. Mrok, brązowe ciemne ściany i kurz sprawiały, że nie lubił przebywać w gabinecie.
            -            O co ci chodziło z tym bawieniem się w X wiek?
            -            Szef jest fanatykiem zamierzchłych czasów i próbuje przenieść barok do tej epoki. Czaszki, świece, idiotyczne ubrania...
            -            Wydawało mi się, że to ci się nawet podoba. Poza tym, lubisz historię.
            -            Lubię, ale to nie ma nic wspólnego z historią. Szef kiedyś powiedział, że wolałby żyć w średniowieczu. I to on nas przekonuje, żebyśmy żyli pełnią życia? Co za absurd!
            Kender patrzył na chłopaka ze zdziwieniem w oczach.
            -            Nigdy nie krytykowałeś Vincenta.
            Claudius przerwał poszukiwania i odwrócił się twarzą do kolegi.
            -            Bo wcześniej nie wiedziałem, że jest takim kłamcą.
            Dorastanie?
            -            Ale przecież Vincent nie jest kłamcą. Pomaga nam wszystkim.
            -            Oszukuje nas! Nie mówi nam wszystkiego! On i Miran knują coś za naszymi plecami! Pomaga? Niby kiedy? Pół dnia śpi, a resztę czasu obserwuje nas w milczeniu. A jak już się do nas odzywa, to próbuje nam wmówić, że w porównaniu z nim jesteśmy debilami. Mam go dosyć!
            Elliot przez chwilę patrzył w milczeniu na rozgoryczonego kolegę. Kiedy blondyn zawitał do ARIS to Claudius pomógł mu wejść w nowe otoczenie. Vincent pomógł mu pogodzić się ze stratą rodziców, ale właśnie dzięki Claudiusowi poznał wartość życia. On i Alan stali się dla niego braćmi, dzięki którym rzadko wspominał swoje ''poprzednie'' życie i poprzednich kumpli. Nie rozumiał więc, dlaczego braciszek Claudius buntuje się przeciwko wujkowi Vincentowi.
            -            I... po co mi to mówisz? Jeśli masz wąty do Vincenta, to powiedz to Vincentowi!
            -            Właśnie dlatego chcę pogrzebać w jego rzeczach. - Wyjął dwie latarki z szuflady i gdy potwierdził, że działają - ruszył z powrotem do składziku.
            Elliot nie potrafił ukryć, że chce się dowiedzieć czegoś więcej o ich nadzorcy, więc zaczął wraz z kolegą szperać w zakurzonych wspomnieniach ARIS.
***
            -            Ej, Claudius. Zobacz co znalazłem. - Okularnik odwrócił się od sterty śmieci i poczekał aż jego przyjaciel wygrzebie się zza papierów i podejdzie do niego.
            Starszy z chłopców podał młodszemu wyblakłą kartkę. Hrabia skierował na nią światło latarki i zaczął dokładnie przyglądać się czarno-białemu zdjęciu. Przedstawiało dziewczynkę i chłopca na tle jakiegoś budynku. Obok nich stała kobieta, która - wnioskując po minie - była zniesmaczona.
            -            To młody Vincent - odezwał się po chwili szlachcic, wskazując na chłopca.
            -            I stoją przed sierocińcem.
            -            Skąd wiesz? - Claudius podniósł wzrok na okularnika zdziwiony.
            Chłopak wzruszył ramionami.
            -            Mieszkałem tam kilka miesięcy. Obok niego stoi Miran, prawda?
            -            Tak, ma te swoje wielgachne okularki.
            -            To kim jest ta dziewczynka podobna do Vincenta?
            Hrabia milczał przez chwilę zanim odpowiedział, wzruszając przy tym ramionami.
            -            Siostra szefa.
            Elliot otworzył szerzej oczy ze zdumienia i uniósł brwi.
            -            Vincent ma siostrę?
            -            Tak... nie wiem jak ma na imię, ale coś słyszałem, że uciekła z sierocińca. Chociaż nie jestem pewien, jakoś szef nie wspomina o tym zbyt często.
            Okularnik wziął zdjęcie, ale zamiast dokładnie przyjrzeć się postaciom - odwrócił kartkę.
            -            Jest jakiś podpis? - spytał Claudius, odgadując intencje kolegi.
            Blondyn westchnął zrezygnowany.
            -            Nie, nic, nawet daty nie ma. Może po prostu spytamy się o nią Vincenta?
            -            Jeszcze trochę popatrzymy, może znajdziemy inne fotografie. W większości to jakieś stare rupiecie, faktury, papiery i bazgroły, które chyba miały przypominać rysunki. Chyba je już kiedyś widziałem, ale w dworku mojego ojca było mnóstwo obrazów i dzieł sztuki, więc pewnie to stąd. Mimo wszystko - w papierach nie ma nic ciekawego.
            Gdy kolega powrócił do swojej sterty papierów, Elliot spojrzał na podniszczoną zębem czasu książkę, w której było wetknięte zdjęcie. Tytuł wyblakł a kartki zżółkły. Dlaczego nie znajduje się w bibliotece? Delikatnie przeszukał całe bezimienne tomisko, ale nic więcej nie było. Odłożył je na pudła i wtedy rzuciło mu się w oczy kolejne, już kolorowe zdjęcie. Od razu rozpoznał miejsce, w którym zostało zrobione - podwórko przy ARIS. Widać było, że to kolejne pozowane zdjęcie. W centrum stały trzy salonowe krzesła, na środkowym siedział Alan w nieodłącznej beżowej opasce. Po prawej siedziała czarnowłosa dziewczyna. Krzesło po lewej najwyraźniej było przeznaczone dla Claudiusa, jednak ten wolał stanąć z tyłu i oprzeć się o mebel. Obok hrabiego stał Vincent, znacznie starszy niż na poprzednim zdjęciu.
            -            Claudius, kim jest ta dziewczyna? - spytał się Elliot, wyciągając rękę ze zdjęciem w kierunki kolegi.
            Chłopak nie potrzebował dużo czasu, ażeby się zastanowić nad odpowiedzią.
            -            Anastasia.
            Blondyn spojrzał na niego zdziwiony. Nigdy nie słyszał tego imienia.
            Hrabia westchnął znacząco.
            -            Chodźmy do szefa.
***
            Gdy śpię - kładę sobie książkę na twarz. Dlaczego? Żeby odciąć się od świata. Ale to mój świat, czy raczej azyl, który sobie stworzyłem, więc czemu chce się od niego odcinać? Nie mogę zapomnieć o moim życiu, ponieważ żyję, więc co chcę przez to osiągnąć? Chciałbym poznać samego siebie. Chciałbym wiedzieć jakim człowiekiem jestem. Studiowanie psychologii w niczym mi nie pomogło. Co mogę zrobić, żeby poznać siebie? Pewnie tylko mogę się obserwować jak i moje zachowania. Brzmi dziwnie, prawda? Inne osoby też trudno poznać, a nawet jeszcze trudniej. Ludzie są skomplikowani. Ale życie nie jest skomplikowane, jak niektórzy uważają, tylko ludzie je komplikują przez systemy, które tworzą. Jestem anarchistą? Można tak to nazwać. Dlatego stworzyłem ten azyl - żeby uciec od świata.Oczywiście, nie udało mi się to całkowicie, ponieważ od ludzi, którzy stanowią świat, nie da się uciec - i nie chce uciec. Ludzie to część życia. Mojego życia. A moje życie to dla mnie nadrzędna wartość. Ale czy na pewno? Uczucia, uczucia, które żywimy do innych osób. Czy byłbym w stanie poświęcić moją nadrzędną wartość, moje życie, dla innych? Nie wiem. Może. To nie jest rzecz, którą można sobie zaplanować: ,,o, dzisiaj wpadnę pod samochód zamiast tej starszej pani, co mi szkodzi?''. Życie... jest skomplikowane. Czyżby właśnie sobie zaprzeczał? Rozmyślanie jest w sumie bezowocne, ale nie powiedziałbym, że niepotrzebne. To tak jak podejmowanie decyzji - zdecydowanie się na coś zbyt szybko uważane jest za przejaw lekkomyślności, ale myślenie nad czymś długo i w końcu i tak się nie zmieni decyzji...? Przecież na to samo wychodzi, ale jednak człowiek coś przeanalizował, nad czymś się zastanowił i to jest uznawane bardziej niż podejmowanie wyborów na szybko. Rozmyślanie to czynność, przy której człowiek się odpręża, jest wyluzowany... no, to zależy o czym się myśli. Kiedy myślę o życiu i o tym, czym jest człowiek - dołuję się. Ludzki rozum jest ograniczony... o wyobraźnię. Następna rzecz, która brzmi dziwnie. Tego, czego sobie nie wyobrazimy - to tego człowiek nie może zanalizować. Wyobraźnia sama w sobie nie jest niczym ograniczona, ale to, co człowiek sobie wyobrazi - już tak. Ech... chyba na dziś koniec rozmyślań. Kto wie, jakie pierdoły mógłbym jeszcze wymyślić.
            Otworzyłem oczy i zdjąłem książkę z twarzy.  Zmrużyłem oczy nieprzyzwyczajone do ostrego światła, które świeciło w oranżerii. Uniosłem się lekko na łokciach i przetarłem powieki. Usłyszałem delikatne dźwięki fortepianu.Zdziwiłem się, widząc pochylonego nade mną Claudiusa. Coś się stało? Nigdy mi nie przeszkadzali, gdy ''śpię''.
            -            Co jest, Claudius?
            Chłopak przycupnął na kanapie przy mnie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dojrzałem pozostałych podopiecznych. Elliot ze skrzyżowanymi ramionami opierał się nonszalancko o ścianę, a Alan zasiadł przy fortepianie. Po chwili wsłuchiwania się w jego grę zorientowałem się, że to My Soul, Your Beats, które kiedyś usłyszał w radio.
            -            Obudziłeś się już? - spytał zniecierpliwiony hrabia.
            -            Tak, skoro podnoszę się, to znaczy, że już się obudziłem.
            Usiadłem tak, żebym mógł spoglądać na niego lekko z góry.
            -            Wytłumacz się - zażądał Claudius głosem nieznoszącym sprzeciwu.
            -            Co? - Brwi pomknęły mi w górę. - Z czego mam się tłumaczyć?
            -            Z tego.
            Chłopak skinął na Elliota, który podszedł i podał mi dwie kartki. Jakby byli z jakiejś mafii, czy co... Spojrzałem na kartki, które okazały się być zdjęciami. Jedno przedstawiało mnie, Camille i Miran przed sierocińcem. Było zrobione jakiś miesiąc przed zaginięciem mojej siostry, ponieważ dokładnie tak ją zapamiętałem. Drugie powstało już na podwórku ARIS, pamiętam tamten dzień. Miran uparła się, ze w końcu powinniśmy mieć zdjęcie wszyscy razem, całe ARIS. Anastasia... Gdzie oni znaleźli te fotografie?
            -            Skąd macie zdjęcia?
            Claudius, jakby od niechcenia, wzruszył ramionami.
            -            W składziku znaleźliśmy.
            Zmarszczyłem brwi. Nigdy nie zabroniłem wchodzić tam chłopakom, bo nie miałem tak żadnych dziwnych rzeczy, a ich niezbyt tam ciągnęło, ale... Drzwi powinny być zamknięte na klucz.
            -            Jak wy się tam dostaliście? Przecież drzwi były zamknięte.
            -            Tak, tylko że klucz był w zamku.
            Naprawdę? No możliwe. Więc chcą usłyszeć o Camille... a Claudius czy Alan zapewne nie opowiedzieli blondynowi o Anastasii. Na pewno woleli zwalić to na mnie.
            -            Więc... co chcecie wiedzieć?
            Fortepian przestał grać. Alan odwrócił się by być przodem do nas.
            -            O twojej siostrze i co się z nią stało. I Elliot chce wiedzieć o Anastasii.
            Zamknąłem oczy i dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak ciężkie są powieki. Przejechałem językiem po spuchniętych wargach i wstałem. Zapomniałem, że jak śpię w trakcie dnia, to boli mnie głowa i zaczęło mi się w niej kręcić. Otworzyłem oczy i podszedłem do drzwi, omijając okularnika.
            -            Gdzie idziesz? - warknął trochę zbyt mocno Claudius.
            Złapałem za klamkę i rzuciłem przez plecy otwierając drzwi.
            -            Gorąco tu. Chcę się czegoś napić.
            Poszedłem do kuchni słysząc, że moi podopieczni z ociąganiem ruszają za mną.
***
            -            Camille to moja młodsza o dwa lata siostra. Mieszkałem z nią, matką i ciotką. Swojego ojca nigdy nie poznałem, a ojciec Camille za specjalnie się z nami nie spoufalał. Irena, nasza matka, dużo paliła i chyba ćpała. Często się na nas wyżywała, czasami w ogóle nie pojawiała się w domu. Opiekowała się nami ciotka, ale ona miała dużo obowiązków w sierocińcu, więc czułem się odpowiedzialny za Camille. Któregoś razu Irene pojawiła się, kiedy byliśmy sami. Zaczęła bić moją siostrę. Stanąłem w jej obronie, a matka sięgnęła po nóż. Zraniła mnie w prawy bok, gdzie mam bliznę. Na szczęście ciotka wracała z pracy - obezwładniła Irene, zatamowała mi krwawienie i zadzwoniła po pogotowie. Można powiedzieć, że zawdzięczam jej życie, bo Irene na tym by nie poprzestała. Zamknęli ją w więzieniu, a mnie i Camille oddali do sierocińca ciotki. Nie zaadoptowała nas, bo i tak to ona opiekowała się nami w domu dziecka. Camille, od kiedy znalazła się pośród innych dzieci, była taka uśmiechnięta, taka szczęśliwa... Do czasu. Któregoś dnia wyszła na spacer, co było jej zwyczajem, i z niego nie wróciła. Policja szukała jej długo, ale nie znaleźli ani ciała, ani żadnego śladu. Wciąż mam nadzieję, że żyje, a ciotka obiecała ją odszukać. Minęło już 15 lat, ale wierzę, chcę wierzyć, że żyje. Moja mała Camille...
            Głos mi się załamał. Herbata w kubkach już dawno przestała parować. Wziąłem łyk napoju i zamknąłem oczy. Wyczułem, że chłopaki czekają, aż wznowię opowieść. Ale co im więcej mam powiedzieć? To nie jest historia ze szczęśliwym zakończeniem. nie ma dalszej części. Otworzyłem oczy, po czym zacząłem obracać kubek w dłoniach. Swoje kolejne słowa skierowałem do Elliota.
            -            Anastasia... była moją podopieczną. Miran podejrzewała ją o schizofrenię pozytywną, więc wysłała ją mi. Nie przeprowadzili żadnych badań, bo żyjemy w takim pięknym kraju, że nie ma pieniędzy na leczenie chorób psychicznych. Wyszło na to, że mam się nią zaopiekować aż osiągnie pełnoletność, żeby mogli ją zamknąć w normalnym psychiatryku. Wiesz jakie są objawy schizofrenii? - Gdy Elliot zaprzeczył, kontynuowałem. - Schizofrenia negatywna to, krótko mówiąc, zobojętnienie na świat zewnętrzny i własne przeżycia. Jednak w schizofrenii pozytywnej występują omamy, czy popularnie nazwane schizy. Kiedy człowiek zaczyna chorować w wieku około 30 lat, miał wcześniej dobry stan zdrowia, a początek był nagły... Wtedy ma duże szanse na wyleczenie. Ale Anastasia była młoda, nie miała właściwych relacji z rodziną, przede wszystkim jednak nie chciała się wyleczyć. W ogóle Miran rozpoznała, że coś z nią nie tak przez jej rysunki. Rysowała bardzo dziwne rzeczy i takie bardzo... dołujące. Chyba najczęściej to były jej wyobrażenia Limbo.
            Claudius poruszył się niespokojnie, jakby sobie o czymś przypomniał.
            -            To to było w składziku! Jej rysunki!
            -            Tak... Nie potrafiłem ich wyrzucić, kiedy... - Potrząsnąłem głową, próbując wyrzucić wspomnienie i chociaż na chwilę ukoić ból w sercu. Wiedziałem jednak, że za chwilę będę musiał to opowiedzieć. Wziąłem głęboki oddech i kontynuowałem. - Jej schizofrenia szybko postępowała. Musiałem ciągle przy niej być, często czuwałem, kiedy spała, ponieważ miewała koszmary. Byłoby mi łatwiej, gdybym poznał przyczynę jej zachorowania... Któregoś dnia po prostu wzięła nóż - wciąż nie wiem skąd go miała, bo specjalnie ze względu na nią używaliśmy plastikowych - i się dźgnęła... Trafiła do szpitala, ale nic już nie mogli zrobić... Policja chciała mnie oskarżyć o niewywiązywanie się z obowiązków i narażenie reszty podopiecznych na utratę zdrowia lub życia, ale Miran wstawiła się za mną i sprawę umorzono.
            Przerwałem. Ból stał się tak natarczywy, że nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
            Wiem, że śmierć Anastasii to moja wina, Chorych nie można oskarżać, że robią coś, czego nie kontrolują, a nawet 30% schizofreników chociaż raz próbuje się zabić. Powinienem napisać prośbę o przeniesienie jej do innego ośrodka. Powinienem ją powstrzymać, przecież byłem przy niej, patrzyłem w bezruchu jak na środku salonu wbija sobie nóż w serce. Zamknąłem oczy, a twarz ukryłem w dłoniach.
            Jej długie, czarne włosy pokryte krwią. Moje dłonie przyciskające koszulę do jej piersi. Przerażony wzrok Claudiusa. Głos, który mówi, że pogotowie już jedzie. Oczy rozwarte w niemym okrzyku błagające o pomoc. Dłonie w białych rękawiczkach podnoszące drgające ciało. Miran wpadająca do salonu i w milczeniu tuląca chłopców. Czarne, przesiąknięte wodą płaszcze policjantów. Światło księżyca. Natrętne bębnienie deszczu. Przerażający chłód ściany w celi. Trzęsące ręce złożone do modlitwy.
            Wtedy nie byłem w stanie płakać. Teraz nie jestem w stanie powstrzymać łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz